Bożena Gnatowska - biogram i teksty autorskie

.

BIOGRAM 

Bożena GNATOWSKA

 

Z wykształcenia ekonomistka. Pracowała w firmach handlu zagranicznego. Dodatkowo zajmowała się pilotażem wycieczek autokarowych po zabytkach Mazowsza i nie tylko. Statystowała na planach filmowych. Uprawiała turystykę górską: pieszą i narciarską. Góry oczarowały ją. Doznania mają odbicie w zarówno w namalowanych obrazach jak i w wierszach. Od 2005 zaczęła malować obrazy techniką olejną. Uczestniczyła w wystawach zbiorowych: MOK i Muzeum Hutnictwa w Pruszkowie, MOK w Grodzisku Mazowieckim, DK Arsus.

Wiersze zaczęła pisać w roku 2011 i wtedy to dołączyła do grupy poetów Klubu Literackiego Metafora. Jej wiersze ukazały się w almanachach: Horyzonty, Myśli i słowa, Kalejdoskop słów, Pełnia życia. Ma jeszcze wiele do powiedzenia światu.

 

TEKSTY AUTORSKIE

Cień

 

samotnie nie chodzi
idzie przede mną
w słońcu pokazuje
kolorów tysiące
wołam go chcę zatrzymać
lecz on znika gdy bliżej
podchodzę chowa się
za drzewa jak gdyby
czekał pytam co go
przywiodło nic nie
może powiedzieć dłoń
kładzie na serce
wciąż szybki by go mój
oddech mógł dogonić…

 

                                    Bożena Gnatowska

                                    (Z tomiku Dwie strony)

Bożena GNATOWSKA

Wiersze 

Almanach XII/2019

Bożena Gnatowska

Zdumiona

jestem z plemienia blokowców

wyszłam rano na ścieżkę a

przede mną w pełni księżyc

wisiał smutną miał twarz

oczy zmęczone chciałam go

objąć i pocieszyć tak blisko

był mnie ale on powoli

schodził do podziemia spać

odwróciłam się

a z drugiej strony wytaczała

się płonąca tarcza spod

horyzontu różowo-pomarańczowa

uśmiechnięta a swoimi

promieniami obejmowała

chmury domy drzewa nawet

dym z komina zabarwiła

na kolorowo nigdy nie

widziałam takiej scenerii

zachwyciłam się bo w środku

byłam i do dziś nie mogę

się otrząsnąć

 

Martwa fala

 

podpłynęła pod statek

„Stefan Batory” powaliła

mnie w kajucie że nie

mogłam wstać musiałam

odleżeć ją

 

wyrwałam się z okowy PRL

zamknięta zbuntowana

świat był przede mną

szarość i nuda codzienna

zmusiły do ucieczki

ciekawość kręciła mną

 

luksus na pokładzie

zaskoczył nie wiem jak

się poruszać orkiestra

przygrywa do każdego

posiłku serwis na każde

skinienie uczestnika

zakręciło mi się w głowie

nie mogłam do siebie dojść

 

dopłynęłam do portu trzeba

opuścić raj nie mam ochoty

chcę jeszcze przeżyć bal

kapitański na Atlantyku

a dusza już tańczyła

w marzeniu

 

Muzyka

 

usta rozchyla energię kosmiczną

przekazuje nam wzruszenie

krąży między ścianami

nie ma barier wibracje

popłynęły do ludzi

 

odgłosy wiosny lata jesieni

grzmoty burzy gwizd wichru

wybrzmiewa na skrzypcach

Antonio Vivaldiego

choć lato płynie leniwie

śpiew cykad plusk ryb

deszczyk siąpi wydaje

rytmy a to język bez słów

 

Góry

 

z Kasprowego Wierchu

nam bliżej do nieba

niż z domu do Zakopanego

 

to tutaj czuję wielkość Boga

a sama maleńka jak pył

nie mogę pojąć Jego potęgi

tylko podziwiam Go

 

nawet w wakacje Bóg

się rodzi w sercach ludzi

i nie czeka na grudzień

niektórzy mówią że to

charyzma

 

 

Pośpiech

 

mam go w sobie od dawna

nie potrafię się oprzeć

ciągle mnie gdzieś gna

to tu to tam to tu to tam to tu to tam

 

świat jest taki tajemniczy

trzeba go szybciej poznać

zagłębić się w przyrodzie oczyścić

zanurzyć się w jeziorze zmyć

kurz poczuć bezsilność fal

morskich i grzyw oceanu

brać garściami co się da

 

doznania zostają we mnie

ciągle się spieszę by być to tu to tam to tu to tam to tu to tam

fale kwantowe dadzą mi klucz

muszę się zbliżyć do nich

ułatwią mi prze

mie

szcza

nie się

 

w najdalsze zakątki świata

bez biletu i bagażu

być daleko to tu to tam to tu to tam to tu to tam to tu to tam to tu to tam

 

 

Sokrates

 

zajął się cząstką przyrody

tak skomplikowaną i pełną

tajemnic jaką jest człowiek

 

namawiał go by chciał poznać

siebie samego a później bliźniego

ulepszyć siebie w zgodzie

słowa z czynem by życie było

doskonalsze i rozrywkowe

 

ileż to wieków upłynęło

od tego stwierdzenia

i ciągle jest trudne

do wykonania

nikt nie chce ulepszyć

swoje „ja” a jego

charakter jest jego

Zmieniający się krajobraz

wokół Warszawy

 

wędrując polnymi drogami

leśnymi ścieżkami

ileż to piękności

można zobaczyć i duszę

rozweselić

 

skowronki trelują nad głową

na łąkach nie widać już

pasących się zwierząt                                                          

koń samotny wygląda

jak dekoracja – inne walczą

na Służewcu lub prezentują

się w salonach Paryża

 

pojedyncza krowa podnosi

głowę i szuka towarzystwa

którego już nie ma koleżanki

ze srebrnym kolczykiem w uchu

odjechały do Brukseli

mleko daje spółka

one pozostaną na fotografii

i w ZOO

 

manekiny blaszane będą

zdobić skwery stolicy

by pokolenia nie zapomniały

o jej korzeniach.

 

HAIKU

 

*

Mrugają oczy

żab w stawie na wodzie

a bocian tupie

 

*

Gwiazdy zwisają

ze sklepienia jak lampy

noc rozjaśniają

 

*

Chmura rozmawia

z deszczem po co padasz

jestem zmęczony

 

*

W skrzydłach ptaków

zawsze są kalendarze

lecą gdy wiosna

 

*

Cienie drzew kładą

się pod nogi i kradną

światłość oczom

 

*

Wiatr szybko biegnie

chociaż nie ma nóg, mety

wszędzie jest pierwszy

 

Wiersz satyryczny

 

Chleb w płynie

 

pokarm codzienny

wzmocnił podróżnego

na dworcu zachodnim

wymodelował białko

w czaszce

dzwonił do Ewuni

z paska od bagażu

ciął ręką powietrze

i krzyczał jak do telefonu

Ewuniu słyszysz mnie

chciał się pożegnać

bo odjeżdżał w nieskończoność

a ona ciągle nie podnosiła

słuchawki

 

 

Bożena

GNATOWSKA

Rzeka Świder

 

wije się jak żmija

wśród zarośli i drzew

by się szybko spotkać

z Wisłą i uzupełnić

zasoby jej

 

pulsowanie ruch trzcin

i tratw plusk unoszących

się ważek tworzą harmonię

nie zwracają uwagi na ludzi

nie wtrącają się do ich spraw

 

brzegi bogato rzeźbione

a nieco dalej skansen

wymarłych pni i konarów

leżą w zamyśleniu i oddają

ziemi co dostały przy wzroście

 

wiatr poukładał je w różne

kompozycje jak najlepszy plastyk

pomysłów mu nie zabrakło

a to robi wrażenie bo wygląda

naturalne

google-site-verification: google4aebcb7c9a4e06c8.html