Janina Wielogurska - biogram i teksty autorskie



BIOGRAM

 

Janina WIELOGURSKA

 

Urodzona 28 III 1957 r. w Aleksandrowie k. Żyrardowa. Poetka, powieściopisarka, wydawca, recenzent, redaktor książek, dziennikarka, aranżer, uczestniczka jury konkursów literackich. Współpracownik czasopisma literacko-naukowego ZNAJ. Założycielka i Prezes Stowarzyszenia Autorów Polskich, Oddział/Żyrardów oraz grupy teatralnej Jana S, z którą występuje nie tylko na Mazowszu. Prowadzi warsztaty teatralne oraz literackie dla młodzieży i dla dorosłych, spotkania Stowarzyszenia Autorów Polskich Oddział Żyrardów. Inicjatorka konkursów literackich im. znanych postaci i Festiwalu Poezji imienia…. Współorganizatorka IX, X, XI Rodzinnego Pikniku Integracyjnego, III, IV i V Targów Ochockich Organizacji Pozarządowych (2011-2013), Przewodnicząca Komisji Rewizyjnej w Zarządzie Głównym Stowarzyszenia Autorów Polskich. Zajmuje się malarstwem; olej na płótnie, grafika, pastele. Działaczka kultury, odznaczona w 2011 roku: Zasłużony dla Kultury Polskiej.

Opublikowała kilka powieści.

Opracowała: Katalog ze swoimi obrazami i poezją, tłumaczony przez Lidię Lewandowską Nayar.

Jej poezja i proza ukazuje się w licznych antologiach, almanachach literackich oraz religijnych.

Opracowała książki i druki o polskich pisarzach i artystach. M.in. Przedwigilijny Wieczór, konkurs literacki im. Zbigniewa Jerzyny- 2013, Polska Literatura - Światowy Dzień Poezji, konkurs literacki im. Krzysztofa Gąsiorowskiego – 2013, PL w Szczęśliwicach, konkurs literacki im. Krzysztofa Kolbergera – 2013, Polska Literatura – Znane Postacie – 2015 r. – m. in. z konkursem literackim im. K.I. Gałczyńskiego oraz Oskara Kolberga i o innych znanych postaciach.

 

TEKSTY AUTORSKIE

 Almanach XII/2019

 

Janina Wielogurska

 

Cóż Wielkim?…

 

Cóż Wielkim Narodom… jest lepiej 
patrzeć z wysoka.
Lecz, czy tak jak w buszu 
Afryki widzą drzewa?… 
Lud, który łupiny
zarzuca na plecy,
życiodajne dzbany z wodą dźwiga

 

jedynie opasały chusty wstydliwość 
Jakby już przywykli
do odległych terenów tubylcy,
nie spieszą ze zmianą
i czerpią z bezwstydu
 zamiast studnie im przybliżyć.

 

Cóż więcej? Nad nic!
Spalone ręce Słońca wygniatają
na łupinach z wielkich drzew
zwyczajny placek, 
a niech tam… jak on się zwie?

 

Wraz… matki z czarnej ziemi 
pochylają się z rozkoszą
darowania powszedniości
do łupiny
 – krztę napoju skraplając.

 

Usta przybliżają
do siebie, 
niezależnie od nich
im… bardziej bez sensu, 
tym z sensem

 

Usta lgną do siebie
całym dniem
dni zwyczajnych, 
które wiją tę, 
codzienność.

 

Schnie na witkach, 
lub w splecionych koszach
powtarzalność 
w nieskończoność,

 

jakby tak od zawsze
Słońce placki odświeżało
dzieciom, matkom, ojcom.

 

Janina WIELOGURSKA

 

WIERSZE LIRYCZNE

 

Struno Boża!

 

I

grajże. Grajże na strunach mego serca melodie

jak na skrzypcach pierwszych przewodnie myśli

niechaj grają później i w ich sercach i dzisiaj

niech zmysł ich w tonie melodyjnej ciszy się usłyszy

niechaj ich cząsteczki wzruszą drgają struny poruszą

w prawdzie naturalnie i zwyczajnie Bożą troską

o nasze! lepsze bogatsze w dobro jutrznie

 

II

grajże. Grajże na strunach mego serca i ciszę

i tak bardzo spokojne melodie i czyste i dobre

o nasze! Lepsze bogatsze w dobro księżyce

 

III

grajże. Grajże na strunach mego serca i cicho

niechaj się przysłuchują nocy i słyszą siebie nocą

niechaj zobaczą siebie jak za dnia czynią dzień

jak za nocy noce?

niechaj to co nam dadzą i niechaj do nich wraca

o nasze! Lepsze bogatsze w pogodne nastroje

 

IV

grajże. Grajże na strunach mego serca i błogo

jak bumerang niechaj do nich powraca to samo

codziennie z taką samą melodią miłości do nas

i z takim samym sercem dnia skrzypków bliźnich

o nasze! Lepsze bogatsze naturalnie i umiłowane

________________________________________

nie tak aż za bardzo szarych, szaraczków dnie

 

 

bez tytułu

 

psie,  po co skomlesz?  i tak nie dadzą ci

psie,  po co wyjesz? kiedy słuchu nie mają

psie, po co śpiewasz? gdy nie słyszą

 

psie, czy warto wyć z głodu i nędzy i bez przerwy o to samo?

Psie, czy kiedykolwiek wzruszysz sumieniem o kęsa strawy dla szczeniaka

Merdasz tym ogonem i cieszysz się jak głupi z byle czego

A oni rzucą, bądź nie rzucają ci pod łapy twoje,

choćby okruchy ze stołu swojego

 

Ty dałeś im tyle lat szczęścia

 

Psie, nie zdarła się twoja sierść jeszcze,  nie skaleczona jest walką uliczną

bo niewidoczna jest teraz rana wewnątrz i nie mają oczu,

takich jeszcze głębokich

 

Psie, po co wzruszać? trzeba trząść się z zimna jak ze strachu

psie, trzeba gryźć i kąsać - gryźć i kąsać, jakbyś kości zjadał

udawaj obłąkańca, że nic nie widzisz. Tak jak oni - gryź i kąsaj

udawaj, że coś gryziesz

 

To jest twoje pożywienie, inaczej twój szczeniak z głodu i z zimna

I tak z głodu i z zimna

 

 

Polska jesień

 

Z Ojczyzny! w dniu Piastowskiej Biesiady, zjeżdżają się liczni poeci.

Jedni po nagrody, drudzy po satysfakcję, trzeci po doświadczenie.

Inni dla ciekawości, czy się nic nie zmieniło?

Następni, by wygrywać z innymi lub przegrać z honorem.

 

Jest Polska złota jesień!  jak w poezji są i myśli poetów.

Jak różnobarwne liście, różnych kształtów – różne są ich wiersze.

Jak liściaste drzewa, czy iglaste i mieszane.

To kłują po oczach, to drażnią, to ciekawią i zachwycą młodością.

Czy to łzę podrzucą do oczu. Czy to.. Uśmiech dadzą ustom.

A sercem serca wzruszą, rozbawią i duszą.

Ciało pokrzepią, obudzą i idą dalej i idą…

 

Po bezdrożach, polach, łąkach, w lasach

Zaszumią zaszeleszczą tymi liśćmi

Toż, to jest Polska nasza Pani - Jesień Poezji!

 

W Piastowie

Pan M. czyta jak zwykle wiersz o matce,

która pracuje w polu i dźwiga kosze z ziemniakami.

Pani Z. wplata jak w swoje warkocze wyłapane w locie

piękne słowa przenośni.

Pani P. to samo – w krótkich formach frazy i zbiera w całość

Inni zgrabnie sami układają w takt melodii w przepiękne formy

przepychem i z gustem liderów.

Inni formują te wiersze jak ciasto z przepisami w ręku.

Są i tacy co piszą prosto i wyraźnie.

Są i zwięźli, co w jednej zwrotce wyrażą co czują.

Są też i rozgadani co piszą wiersze jak długie litanie

i prośby do Boga lub do ludzi. Czy też piszą o prawa dla kobiet.

Są też i nauczyciele, którzy uczą i uczą jak pisać wiersze.

Są i mistrzowie pióra, którzy piszą co serce im mówi.

 

Jak różnobarwne liście jesienne, jest tyle wierszy

I takie i takich kształtów jak poetów ich charaktery.

 

Po bezdrożach, polach, łąkach, w lasach

Zaszumią, zaszeleszczą tymi liśćmi.

Toż to jest Polska, nasza Pani - Jesień Poezji!

 

 

Dziękuję Ci Mateńko

I

Mateńko!  z czego uplatasz ten różaniec mi,

Chyba nie z 30 guldenów- Którzy przynieśli?

 

- Córeńko!  ze szczerego złota

II

Mateńko! daj mi z siedmiu dobrych ziaren

Podzielę je przez siedem dni. Przez następne wzejdą

Niechaj słońcem się bogacą, gdy ja odmawiać

będę ten różaniec ze szczerego serca mego, a Ty

Ciesz się też, Mateńko!

 

Wzejdzie i radość moja jeszcze ze Wschodem Słońca

 

III

Popatrz Matuś,  pada deszcz z Nieba!

Nie czyńmy z tej przyczyny powodzi łez i różańców łzawych

Wszystko dojrzewa w czas!

 

Mateńko, popatrz! jaka piękna różnobarwna jest…

teraz tęcza, aż do warkoczów mi sięga

 

IV

Dziękuję Ci Mateńko!  za siedem dobrych ziaren

Więcej niż siedem nie ma i nie potrzeba więcej dni

To jest całe moje i Twoje bogactwo. Podzielę się nim

Podzielimy się z nimi. Zanim słońce zajdzie

 

Ty dajesz mi jutro,

Gdy ludzki byt kończy się nad ranem

Rosną kłosy zbóż a My już

 

V

Mateńko! z czego jest moja sukienka?

 

Córuś! moja droga ze szczerego serca mego

VI

     - Dziękuję Ci, Mateńko kochana

Ty dajesz mi dobro nad wszystkich

 

Udręka, cierpliwość

I to coś, co pozwala

nam iść Twoją drogą

i przetrwać poza ich koniec

 

 

drogi cnót potrzeba im i więcej

więcej, więcej…  a nam dzień

 

INNE FORMY

 

Gaz do dechy

 

Im większymi brykami jeżdżą po szosach

tym większymi są łobuzami lub draniami.

Wypasione są dobrze ich auta, tak  jak oni sami

Tym więcej…  więcej im rośnie

i w bankach na koncie i apetyt

 

Brykają też do panien bez żadnej odpowiedzialności

do kobiet bez żadnych zobowiązań

Tacy są z nich dzisiaj cwaniacy pierwsi

i nadto myślą, że im szybszym gazem…  to prawda  uchodzi.

_________________________________

Gaz do dechy i ech ach aaaaałaaaaaaaa!

Jak mi jest dobrze. Jestem bogaty!

a te panienki są takie biedne i trzymają linie w talii

 

 

google-site-verification: google4aebcb7c9a4e06c8.html