Ryszard Kossak - biogram i teksty autorskie

.

BIOGRAM

Ryszard Kossak

Urodził się w 1961 roku w Cieszanowie na Podkarpaciu. Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Warszawskim.Autor licznych reportaży historycznych i społecznych Pisze też teksty krytyczno-literackie. W latach 90-tych ubiegłego wieku debiutował w „Radarze” recenzją „Pomiędzy prokuratorem a apologetą”. Współpracownik „Twórczości Robotników”, „Nike”, „Radaru”, Gazety Mazowieckiej” radomskiego czasopisma „Zbrodnia i Sex”. Za swoje publikacje otrzymał kilka wyróżnień. 
W 2008 roku opublikował powieść Kariera i czas Józefa Druzgi, która ukazuje przejmowanie oddolnie władzy przez „Solidarność”  w zakładach pracy po wyborach 4 czerwca 1989 roku. Współzałożyciel, a obecnie członek Klubu Literackiego „Metafora” przy Ośrodku Kultury „Arsus” w Ursusie. Współautor almanachów: Myśli i słowa, Kalejdoskop słów, i Pełnia życia.

Członek Sekcji Literackiej „Wena” przy RSTK Warszawa.

W przygotowaniu zbiór opowiadań Człowiek z plakatu i inne opowiadania.

 

TEKSTY AUTORSKIE

 

Ryszard KOSSAK

 

 WIERSZE LIRYCZNE

Teatr

 

Teatr to tylko parę świateł,

które dodają złudzenia. Rzędy krzeseł

Sztuka,

jakieś słowa zapisane w umowny sposób i przetworzone

na język mówiony,

zwykła farsa, a aktor – człowiek o podwójnym obliczu,

który gra rolę księdza albo nędzarza, gdy ludzie

pragną nadziei i miłości on zdziera maskę

i odsłania kulisy świata-

trzeszczą jego posady.

Dramat

widz, który z pewnością tego słuchaprzeżywa w duchu

własne rozterki pobudzone nastrojem,

dźwiękiem słowa i grą świateł

właśnie Gra Świateł

wstyd się przyznać: teatr był zawsze utożsamiany z dżunglą,

w której jakby na przekór dobru toczy się brutalne ycie.

Teatr – nic nowego

(z tej sceny wieje duch dawnych, czasów),

że nie wspomnę już o nocy, winie i czułych ramionach,

O których często myślę między wierszami sztuki albo

o pilnej potrzebie.- usiąść na sedesie

 

 

Oblicze nieskończoności

 

Wieczorem siadam do stołu przy świecach

jestem władcą przestrzeni, lecz

niezbadanej w obliczu nieskończoności

Giordana Bruno rozwiązuje węzeł

samowiedzy Chajrefonta w pochwale

rozumu Kartezjusza biorę lunetę i

odwiedzam stare zaprzyjaźnione planety

kiedy dopala się świeca wkładam dobrze

skrojony płaszcz i wychodzę do

podrzędnej knajpy nie obchodzi mnie, że

świat wokół płonie matka, która straciła

syna miota się w rozpaczy a internowany

wyje wracam zwykleprzed godziną

policyjną żarliwie notuję chaotyczne

myśli: Heraklit ze swoją odmiennością

 rzeczy, Demokryt znawca ludzi i atomu

 

z nastaniem świtu pobieram kąpiele i wychodzę

na ulicę

łapię dorożkę i jadąc patrzę na zachodzący

księżyc

przed wejściem do planetarium wycieram buty

myślę o pogodzeniu się z losem Epiteta i

o uporządkowaniu świata przez Tomasza

z Akwinu

ale z nikim nie dzielę się swoimi uwagami

abym mógł sam obalić teorię Kopernika

 

 

Wolnomyśliciel

 

Do wielkich wrót jego tajemnie

nie mogli dotrzeć nawet jego uczniowie

 

Słuchali codziennie jego słów i zazdrościli

że nie potrafili myśleć pięknie tak samo jak ON

definiował czym jest życie w przestrzeni

 

Sam zresztą zbudowany był z tej samej materii

nie był wyjątkowym człowiekiem w sensie cielesnym

ale budził się rankiem w szarej rzeczywistości

 

Jednak był wielkim nauczycielem, Jego jasność,

wymiar czasu

jego głos, wiara i pamięć

 

Istniała dla niego tylko materia

wszystko inne było złudzeniem A jednak ostateczną

konsekwencją jego wiary stała się śmierć

 

 

Bieg niewzruszony

 

Światło samotnej gwiazdy

spadające, poprzez wieczną drogę

swojego lotu na dźwięk matczynych

słów:

 

Wymyśl sobie jakieś życzenie! Wymyśl!

 

Kolein dróg nie da się

uniknąć Jak ziemi, słońca, powietrza

i wody.Światło, ten najszybszy

bieg niewzruszony.

 

1980 r.

 

 

Biała sala

 

Szczypta refleksji na łożu śmierci –

pod czaszką kłębi się pierwsze nasycenie,

ból i pamięć. poorana bruzdami twarz –

staruszki, którajakimś to zmysłem

łączy w bieli czerwoną plamę na prześcieradle

w uścisku serca. ten ułan na fotografii

był dzielniejszy niż skalpel chirurga,

piękna historia, a zachłanna ziemia jest w3ciąż nienasycona.

jesień – poprzez spadające liście

trącane dźwiękiem wiatru – zniewala

każde włókno ciała. I szloch dławi gardło, bo to po postu cień

najstraszniejszy z rzeczy jakie znamy

 

 

google-site-verification: google4aebcb7c9a4e06c8.html