Andrzej Marek Dębkowski - biogram i teksty autorskie
BIOGRAM
Andrzej Marek DĘBKOWSKI
Urodzony w 1953r.w Ołtarzewie,
wykształcenie średnie – techniczne.
Członek Klubu Literackiego „Metafora”
przy Ośrodku Kultury „Arsus”
w Ursusie.
Pisze wiersze, słowa piosenek, układa
i opowiada dowcipy.
Jest zwycięzcą programu „Maraton
Uśmiechu” TVN.
Utwory swoje zawarł w almanachach
literackich: „Oaza”, „Horyzonty”. „Myśli i słowa”,„Kalejdoskop słów”, „Pełnia
życia”. W 2013 został laureatem Konkursu Literackiego im. Konstantego Ildefonsa
Gałczyńskiego.
W 2015r wydał tomik wierszy p.t. „Za
ręce”
Obecnie zajmuje się produkcją
kwiatów.
TEKSTY AUTORSKIE
Lodowa Dziewczyna
Zauważyłem cię miłości moja w alkowy
komnacie
Stanęłaś jak sarna – spłoszona myśliwego widokiem
Zakłopotana dyskretnym spłonęłaś rumieńcem
Na powitanie wyciągnąłem do ciebie rękę
A na niej oszalałe z miłości me serce
Cofnęłaś swą białą dłoń ozięble
Usiadłaś – obojętnej podjęłaś się ze mną rozmowy
A pan to kto? że bez pozwolenia zagląda do
damskiej alkowy?
A we mnie dzwon bił spiżowy
I ogień płonął jak w Hadesu głębinie
Nie śmiałem przedstawić się tej lodowej pannie
Więc wyszedłem, zamiatając kapeluszem
I kłaniając się nisko
A jej lód gasił płonące we mnie ognisko
Dowódca
Zerwali
mi z ramion dystynkcje
Wokół zasypiał bitewny
ruch
Krzyczałem!
Słuchajcie buntu mojego
Ja wiem, ja wiem,
że jestem stary
Znam gorycz porażki
A oni wciąż bili i
bili!
Łzy wytrysły mi z oczu
Naprężyły się żyły
A
oni wciąż bili i bili!
Aż zdarli mi z głowy skórę
I
stałem się siny jak trup
A oni wciąż bili i bili!
Widziałem
Go, stał pokorny
I czekał w cieniu śmierci
A oni wciąż
bili i bili!
Rzekł – nakazuję ci wstań
„Ja jestem życiem
umarłych”
Wstałem, twarz, oczy i ręce ociekały krwią.
Symfonie Słów 2021
Punk
Andrzej Dębkowski
(Z
tomiku Dwie strony)
Testament „Brama cmentarna”
Pochowajcie mnie pod bramą cmentarną
Przez którą, dusze idą do wieczności
Z dala od kaplicy - gdzie durnie i hultaje
Groby mają marmurowe.
Pochowajcie mnie pod bramą cmentarną
Gdzie poeci i prostytutki wstępują do raju
Otwierając butelkę szampana
Panie przebacz, zgrzeszyłem pijaństwem, aktorstwem i pychą
Nie przytrzaskuj mi płaszcza drzwiami
Gdy diabli za kołnierz ciągną
Jeszcze raz , daj popełnić mi życie
Nim kac obudzi o świcie.
Andrzej
Dębkowski
Anioł Stróż
Andrzej Dębkowski
Wiersze liryczne
Andrzej Marek DĘBKOWSKI
Natchnienie
Z
rynny kapie deszcz do blaszanego wiadra
Deszczową
sonatę, słychać aż na ganku
Kap,
kap, kap – wreszcie ulewa
Błyskawica
rozdarła powietrze
Gdzieś
tam w czarnym lesie
Burza
niesie się echem
A
w głowie poety kiełkuje pomysł na wiersz
Ledwo
przebił się przez korę mózgową
A
już urasta do powieści
Nie
spiesz się mały, zapuść korzenie
To
ma być wiersz na pokolenie
Taki
gruby opasły, co nie schudnie przez wieki
Którego
mole nie zjedzą
Nim
się w proch rozleci
Miłowanie
Lubczyku bym Ci zadała
Byś piękny był i twardy jak skała
Wiecznie młody
I krew by się w Tobie gotowała
Na mój widok młody
Żebyś pieścił, moje jędrne uda
Tak, by to nie był sen, mara, ułuda
Konie bym Ci dała
Byś pędził do mnie
Jak z łuku wystrzelona strzała
W potoku zimnym obmył ciało swoje
I mokry przytulił i całował oczy moje
Ja czaru swego, bym nie żałowała
Ziół bym Ci zadała
Czary odprawiła
Byś na zawsze mój był
A ja Twoja była
Nawet jeśli na wojnę
pójdziesz
Czy zbójować
Ja będę ślady Twoich stóp całować
A jesienią, przyjdź do ojców o mnie
prosić
Tak bym chciała, białą suknię włożyć
I całe życie ją nosić.
Gdy miłość zgasła
Gdy ostatnia iskra miłości zgasła
Rzekłem dziewczę idź
A dziewczynie twarz pobladła
Dokąd ja mam iść?
Przecież miejsce me przy tobie
Tak mówiłeś mi
Kiedy pierwszy raz oddałam – wszystko
Ciało me i łzy
Tak się w Tobie zakochałam
Że brakuje tchu
Życie z Tobą układałam
Ty dziękujesz mi
Wianek swój tu zostawiłam
I łóżko we krwi
Całym sercem z Tobą jestem
Nie mów tego mi
Świat mi cały zawirował
Czemu to jest tak ?
Chłopak serce swoje zamknie
I miłości brak
Gdzie ja teraz pójdę biedna ?
I kto weźmie mnie ?
Tylko rzeka ona jedna
W niej zapomnę Cię.
Miłosne słowa
Mów do mnie kochany
Mów miłosne słowa
Żeby mi się w sercu
Rana otworzyła nowa
Rana nie uleczalna
Którą goją tylko Twoje słowa,
Twoje marzenia , spojrzenia
I wtulona w Twoje ramiona
Moja zakochana głowa
Pełna upojeń i uniesień
Co ożywia nawet, smutną jesień
Dźwięk Twojego głosu
To hymn rozkoszy
I dreszcz , gdy palcami
Przeczesujesz moje krucze włosy
I pieszczota w spojrzeniu
I Twoja ręka na moim sercu
W księżyca zamgleniu.
Tabor
Na leśnej polanie stoi tabor
Cygan z cyganką piją wino
Włosy cyganki krucze, rozpuszczone
Sięgają kwiatów łąki
Cygan trzyma gitarę
Nie znosi z nią rozłąki
Uderzył w struny
Pierś cyganki zadrżała
Popłynęła pieśń tęskna
O dziewczynie co chłopca kochała
On z taborem wciąż w drodze
A ona tęskniła
I serce jej pękło
Bo jego przy niej nie było
Pękła też struna
Zafałszowała gitara
Melodia ucichła
Choć cygan się stara
Bo cygan miłości się boi
Rzuci dziewczynę, gitarę rozstroi
I serce w niej pęknie
Jak struna szalona
A dusza zawoła
Ta miłość skończona.
Jadwisia
Moja Jadwisiu, pani mojego raju
Chciałbym być, źdźbłem trawy w Twoim
gaju
Gdzie co dnia stąpasz po łące białą
nóżką
I rozdeptaną stokrotką, mchem i
dróżką
Być Twoją, tęsknotą, rozkoszą i
miłością
Świecą w kandelabrze , drogą i
jasnością
Fałdą w sukni, którą zgrabnie
podnosisz
Kiedy strumyk przekraczasz
I kładkę nóżką złocisz.
Cygan
Do miasta przybył cygan
Na harmonii rzewne melodyjki grał
Kradł dziewczyną romantyczne serca
I wyruszał w świat
Błądzą dusze romantyczek
Gdzieś po bezdrożach miast
A on zmienił harmonię na skrzypce
By nowe serca kraść.