Konkurs jednego wiersza 18.01.2023 r
W dniu 18.01.2023 r., po występie zaproszonych poetów odbył się konkurs jednego wiersza.
Pierwsze miejsce zajął wiersz „Przemijanie” Teresy Pożarowszczyk, drugie – wiersz „Złodziejka” Barbary Felczak, trzecie miejsce jury przyznało Zbigniewowi Smus za wiersz „Poza nim”. Wyróżnienia otrzymali Antoni Grycuk za wiersz Wilk” i Jolanta Grotte za wiersz „Na rozstajach dróg”.
Przemijanie
Bez zatrzymania pędzimy
Wciąż się spieszymy
I jeszcze słychać ten szum
ten wiatr, ten śpiew
Odgłosy w mieście
krzyki i piski
pociągi i samochody
tu skrzypi, tam trzeszczy, wrzeszczy
coś warczy, ktoś kicha, coś gra
Tylko tych naszych tęsknot usłyszeć nie można
Paradoks taki, że książki mówią głośno
Wołają, kuszą strofy
i parki wokół
I pełne jesieni wszystko
W kolorach rudych, żółtych i brązach
ziemia się mieni
W barwach płomiennych
A pod stopami szeleści
przesuwają się liście
zmierzają ku zniszczeniu
Patrzę, a tu życie obok mija
i ta sekunda jest już w przeszłości
i to przemijanie
Tylko gdzie ta dusza zostanie?
To ta droga, w głowie, w emocjach, w myślach
w burzy sumień
Jak zatrzymać ten wehikuł czasu?
Zahamować ten pęd
Zobaczyć błękit nieba
i spotkać ciszę
Ukoić serce
Podsumować
Odnaleźć to co najważniejsze
Bo nie ma końca
jest dzień, słońce i Zmartwychwstanie
Złodziejka
Tak przyznaję się
Nie mam nic na swoją obronę
W tamtym momencie nie dbałam o jutro
Gdy przechodziliśmy przez jesienny park
i noc tak czule żegnała miniony dzień
włamałam się do jego kieszeni
gdzie ukrywał lewą dłoń
i ukradłam odrobinę ciepła
i tak bardzo powstrzymywałam się
przed ponownym naruszeniem
nietykalności cielesnej
Musiałam patrzeć jak moje słowa
rozbijają się na szybie zimnych oczu
strącał je z płaszcza za koleją
jak niechciane paprochy
co szpecą wizerunek
wtedy dotarło do mnie
że w życiu za mało cenimy
rzeczy których nie zrobiliśmy
Barbara Felczak
Poza nim
Ostatnia kartka
oderwana
szybkim ruchem
skaleczonej dumy
spadła cicho z kalendarza
okrutnie raniąc wręcz łaskocząc
szyderczym uśmiechem
smutne dni
tragicznie zakończone
ostatnie trzy tygodnie upojnej sielanki.
Skwierczące iskierki w kominku
spoglądają na zmiętą w małą kulkę
białą kartkę
przed chwilą były
na niej tylko pragnienia
niezrozumiane bełkoty nadziei.
Ona wie czego
pragnie jeszcze człowiek.
Rachunku od serca dla duszy.
Drżące dłonie podtrzymują
resztki wiary
odchodzącej korkociągiem ciągu
on płacze
początek roku wyzwala
oczekiwane wspomnienia
pod kreską wylicza
tragiczne rany sumienia
a może niezrealizowane pragnienia.
Biała kartka zmięta w małą kulkę
na niej tylko
nieczytelne literki cyferki
zostały marzeniami
odchodzącego roku.
Usłyszał
chciał uwierzyć
"będzie dobrze wróć".
Prostująca się pod wpływem
niebiańskich iskierek ciepła
biała kartka papieru nabrała rumieńców.
Spadła kartka z kalendarza
Dając zadumę. Refleksję jutra.
Zbigniew Smus
Jolanta Maria Grotte
Na rozstajach dróg
W daleką podróż Cię odprowadzam,
Bo przeminął Twój ziemski czas,
A dusza wzniosła się nad codzienność
I żegna srebrzystą pieśnią aniołów.
Dla Ciebie Jasiu posadzę przy grobie
Jaśmin, co słońcem zakwitnie.
Zapachem pocałuje mnie, gdy urośnie,
Grzejąc usta zatopione w modlitwie.
Czekaj z wieczornym pacierzem.
Przyjdę, gdy Bóg mnie zaprosi.
Przyniosę na stół wonny bukiet,
Zerwany w cieniu wiecznej miłości.
WILK
Wilk wyszedł z lasu, bo wezwał go głód,
by zapolować i jeść.
Dostrzegł ofiarę, więc zbliżył się i...
poczuł dzikości swej zew.
A los dał mu sarnę i… kły.
Dalej wiesz, spełnił się wilczy byt.
Odchodząc z miejsca posiłku, był syt.
Marzył ułożyć się spać.
Ale natrafił na sarenki trzy,
matki szukały, by żyć.
Wilk stał, bo zrozumiał to, że
teraz on jest ich ojcem po kres.
Jak żyć, jak to znieść,
by powstrzymać zew?
Jak dbać, karmić jak
ojcem jadła być?
Bezpieczeństwo dać,
by wychować je.
Nawet kiedy głód
po wnętrznościach rwie.
Począł uciekać, a niosła go krew,
wbiegł na najwyższy tam szczyt,
nocą, gdy księżyc oświetlał mu łeb,
na całe gardło jął wyć.
Od tego czasu, gdy ruszał, by jeść,
zatracał siebie, był zły.
Potem powracał o sarenki dbać,
czuł, że zabija wśród swych.
Więc ból wzrastał w wilku co dnia.
Dziki zew przeistoczył się w strach.
Znane mu wilki widziały ten stan,
współczuły ze wszystkich sił.
Idąc polować, walczyły co tchu -
ale ze sobą, by żyć.
Więc ból wzrastał w wilkach co dnia,
dziki zew przeistaczał się w strach.
I kiedy księżyc oświetla ich świat,
wyją do niego co sił.
Czy ten wariatem, co krzyczy do gwiazd,
czy drugi, co nie czuje nic?
Antoni Grycuk