Biogram


Magdalena JAWORSKA

Dzieciństwo spędziła na pięknej, sielskiej mazowieckiej wsi. Od 14 roku życia mieszka w Warszawie i tu przeżyła najważniejsze chwile, które ukształtowały jej przyszłość.

Księgarz z wykształcenia, w swoim zawodzie jednak pracowała krótko. Przeniosła się do przedsiębiorstwa handlu zagranicznego i tam została ponad 15 lat. Po transformacji ustrojowej i krótkich doświadczeniach z prywatnym biznesem zacumowała w lokalnej gazecie ursynowskiej „Pasmo”, która po reorganizacji przyjęła nazwę „Passa” i ukazuje się do dziś. Mimo że jest już na emeryturze, w dalszym ciągu pracuje, właśnie w „Passie”.

Jej twórczość jest skromna, gdyż wiersze napisane w młodości niestety zaginęły. Został tylko jeden: „Mamo”.

Poetka, pochłonięta smakowaniem życia, nie pisała aż do teraz. Izolacja spowodowana pandemią była impulsem do powstania prezentowanych wierszy.


                                                                                                                            TEKSTY AUTORSKIE

Magdalena Jaworska

Sezonowy romans

W jabłoniowym sadzie
nasze oczarowanie.
Niewinnie białe płatki
słały miłosny kobierzec.
Pączki wstydliwie różowiały
od zaklęć niespełnialnych.
Lecz dziewczęca nadzieja
na bajkową szczęśliwość
upadła wyczerpana razem
z przejrzałymi owocami.
Tylko pożółkłe liście
litościwym szumem słabiły
boleść rozstania.

                                           (Z tomiku Poza źrenicą 2022)


Magdalena Jaworska:

22.IV.2021

Mgła

Mgła zapomnienia

skrywa potwory

trudne do wyobrażenia.

Choć opary przeszłości

zazdrośnie strzegą

dawnych tajemnic,

prapoczątki cierpliwie

z piasku dobywane

w naszej wiedzy

o nas samych nieustannie

wprowadzają zmiany.

Mgłę cierpienia i bólu

z pól bitewnych

nie rozproszy

technologiczny postęp,

towarzysz wojenny,

on tylko na chwilę

przesłoni

widmo katastrofy,

do której zmierza

teraźniejszość.

Jak rybak o świtaniu

zajęty połowem

nie dostrzega

ukrytej za poranną mgłą

urody jeziora,

tak mgła ludzkiej chciwości

ciężką portierą

dla piękna

zwyczajnej pracy

i prostej uczciwości.


Pigmalionowa miłość


Długo rzeźbiłam ten wizerunek,
kształty wyśniłam, w myśli rysunek
stawał się z wolna coraz pełniejszy,
jeszcze tu dodam, a tutaj zmniejszę.
Tak miesiącami cyzelowane
powstało dzieło wizją pisane.
Doskonałości wzór niepośledni
bogom przyrównać można go pewnie.
Zachwycające urodą boską
młodością świeżą co nie zna troski,
wdziękiem w postawie, dumnym wejrzeniem
miłość potrafi w gromy zamienić.
Tak urodziwe, tak tajemnicze
niepowtarzalne miało oblicze
i charakterek równy urodzie
było wciąż przy mnie, patrzyłam co dzień
na tę stworzoną postać nieziemską
i darowałam jej swe jestestwo.
Zawirowało w duszy uczucie,
sen odebrało i serca kłucie
mówiło: ciągle musisz być przy niej
bo tylko wtedy sens ma twe życie.
Cierpienia były równe miłości,
bo taki związek nie miał przyszłości,
westchnienia tylko po mojej stronie
a piękna postać w chłodzie wciąż tonie.
Aż Afrodyta co z wysokości
na te zmagania długo patrzyła,
zdumiona siłą wielkiej miłości
zdjęta litością, cud uczyniła,
ciepła dodała swą dłonią białą
i zimne piękno które wielbiłam
nagle ożyło, z pomnika wstało,
stanęło obok, wielce przejęte,
i śliczne usta swe rozchyliło,
by opowiedzieć że kres mej męki,
że me uczucia odwzajemniło.
Lecz w beczce miodu zły bies umoczył
skropiony dziegciem ogona pędzel,
jak podła wróżka skrycie dołączył
skłonności ludzkie co zwą się nędzne.
I żywy posąg choć zauroczył
mnie i zachwycił, nie był tym pięknem
stworzonym w znoju i czoła pocie
w chęci kochania, pragnieniu wielkim.
Ideał musi być niedostępny
a tu twór ludzki, mym podobieństwem,
chce zawojować mnie i me chęci.
A ja go nie chcę, takiego nie chcę.
Stworzę na nowo swój posąg piękny.



Symfonie Słów 2021


google-site-verification: google4aebcb7c9a4e06c8.html