Sabina Rokitnicka - biogram i teksty autorskie

.

BIOGRAM

 

Sabina ROKITNICKA

 

Z domu Klugiewicz, urodziła się na starej historycznie Ziemi Dobrzyńskiej.

Po założeniu rodziny zamieszkała w Ursusie. Ukończyła studia pedagogiczne.

Pisaniem wierszy zajmowała się od wczesnej młodości.

Jest pasjonatką przyrody i Tatr.

Autorka należy do grupy poetyckiej „Metafora” przy Ośrodku Kultury „Arsus” w Warszawie, a także Uniwersytetu Trzeciego Wieku.

W 2011 roku wydała pierwszy tomik poezji  Przeszłość dla Przyszłości, 
w 2013 roku drugi tomik  Minione pory roku.

Jej wiersze były publikowane w almanachach: Źródło, Oaza, Horyzonty, Myśli 
i słowa oraz Pełnia życia.

 

TEKSTY AUTORSKIE

 

Sabina ROKITNICKA

 

WIERSZE LIRYCZNE

 

Karnawał u studentów

 

Powiało karnawałowym zefirem

Obudził dobre chęci

Wymachuje delikatnym kaszmirem

Do tańca nęci.

 

Aksamitne i tiulowe szale

Otulają balowe ramiona

Raz w roku są takie bale

Gdy metryka na bok odłożona.

 

Budzą się tanga i walce

Aby melodie czarować

Słuchają studenckie bywalce

Oj! będą ochoczo tańcować.

 

Dobrze że jest karnawał

I ten wiatr co nas owija

Radość wszystkim porozdawał

Bo czas tak szybko mija.

 

 

Cisza

 

Cisza snuje się ospale

rozgarnia tataraki

chyli się w letnim upale

gubi w błocie chodaki.

 

Chce z zielonym aromatem gadać

ukryć się w nim przed skwarem

tatarak nie może się dogadać

z ciszy pogwarem.

 

Razem z uśpioną ciszą

rzeka stanęła nie płynie

pyłki słońca w powietrzu wiszą

schnie trawa na wzgórza łysinie.

 

Dosyć tego – basta

zaraz cię przepędzę

wiatr po tatarakach chlasta

deszcz wprowadza wszędzie.

 

Radość że z wiatrem się zobaczę

w objęciach mnie poniesie

na twarzy deszcz ja nie płaczę

poniósł i zostawił w lesie.

 

 

Górskie potoki

 

Przejrzyste potoki

bystrością prześcigają wiatr

czasem wpadają w melancholię.

 

Wzdłuż tego szumu

gdy się posuwasz

zmysły się budzą

nie wiesz czy jesteś

na koncercie

czy na baśni filmowej.

 

Płynąc zawadził

o rozczapierzony pień

w promieniach słońca

tworzy pióropusz.

Napotkał kamienie

niczym głowy cukru

resztkami wilgoci

liże i mlaszcze,

ciurka spadając kroplami.

Pozbył się przeszkody

huczy zwycięstwem.

 

Nagle ginie

aby się zjawić

w esach floresach

i dalej

szumi, pluszcze, huczy,

śpiewa, ciurka, rosi

i zadziwia!

 

 

Kalina zimą

 

Kalina w zimowe południe

Błyszcząc krwistym owocem

Rozparła się w zaspie

Bogactwem się pyszniąc.

Aż śnieg poczerwieniał

Od rubinowych cieni

I gron opadłych.

 

Dalej śnieżne zaspy

Mienią się błękitem

Od przeglądania się

W pogodnym niebie.

 

Wszystkie te uroki osłania

Ściana brzozowego gaju.

Nie wiadomo czy to śnieg,

Czy pnie brzozowe.

 

Promienie słońca się łamią

W śniegowych brylantach.

Wiotkie brzozowe gałązki

Znaczą wiśniową łuną

Dziecięcy świat baśni.

 

Ja nawet teraz

Mrużę porażone oczy

Tym bajecznym blaskiem

I czuję bliskość wspomnień.

 

 

Do Joanny Kulmowej

 

Uwielbiam Ciebie muzo fletniowa

po stokroć uwielbiam.

 

Podziwiam Ciebie muzo słowicza

po stokroć podziwiam.

 

Matko wietrzyka młodego

topoli czeszącej niebo

pomylonego marca

brzozowego kujawiaka

i wszystkich cudności złocistych.

 

Dziękuję za uroki niepowtarzalne

po stokroć dziękuję.

 

Obiecuję wlewać w dziecięce serca te nektary

po stokroć obiecuję.

Sabina

ROKITNICKA

 

Wyzwolenie

 

Drogi do wolności usłane były nie tylko poległymi w powstaniach i cieniami kibitek, 
ale zaznaczyły się imponującymi geniuszami, których twórczość i inne aktywności wrosły na stałe w historię Polski.

Należy wspomnieć o subtelnym, ale mocarnym geniuszu, kochającym matki jednako:
rodzoną, boską i Ojczyznę. Stworzył „Odę do wolności” i objawił przepowiednię o polskim papieżu.

O uroczym, wielkim kompozytorze i mądrym polityku.
O sławnym żołnierzu na kasztance.

 

Duma narodowa jak kwiat
Mocno się rozrastała
W kościołach pałacach i siołach brat
Rodzina wszystko z siebie dawała.

 

Wielka ofiarność żarliwe działanie
Żeby mowę i wiarę ocalić 
Heroiczne życia poświęcanie
Aby w dzwony wolności bić.

 

Po strasznej wojennej niedoli
Agresorzy stawali się mali
Kroczyło wyzwolenie – choć powoli
Młodzi żołnierze wrogów rozbrajali.

 

Ogrom mocy było w ludzkiej nędzy
Radością i tęsknotą wzmacnianej
Wzrastało poświęcenie bez pieniędzy
Aby zagoić rany skrzywdzonej.

 

Już nie „Złoty róg”
Trzeba okno na świat otworzyć
Natychmiast złapać za pług
Gdynię zbudować i port stworzyć

 

Chemik fabrykę buduje
Aby ziemia żyzna była
Gdy z jałowości się ją wyzuje
Ziarno będzie rodziła

 

Żaden talent nie zakopany
Wzdłuż i wszerz praca się mnoży
Taki postęp dotychczas nieznany
Jak działał polski lud boży.

 

Wszystkie te moce drzemią w tomach
Trzeba je tylko odszukać i mieć
Żeby znalazły się w domach
Bliskich zapoznać i nigdy nie zapomnieć.

google-site-verification: google4aebcb7c9a4e06c8.html